Po ogłoszeniu wyroku TSUE w sprawie C-472/23, odnoszącej się do tzw. sankcji kredytu darmowego, pojawiły się sprzeczne interpretacje – prawnicy działający po stronie konsumentów i przedstawiciele sektora bankowego patrzą na decyzję zupełnie inaczej. Zdaniem niektórych radców prawnych sytuacja przypomina reakcje na wcześniejsze wyroki TSUE w sprawach frankowych. Tam również dominowała odmienna ocena skutków – zależna od pozycji stron sporu.
W artykule „Co tak naprawdę orzekł TSUE w sprawie sankcji kredytu darmowego” z 19 lutego 2025 r. poświęconym wyrokowi TSUE w sprawie sankcji kredytu darmowego autorzy prezentują stanowisko, które wzbudza istotne wątpliwości. Przedstawione w nim wnioski nie oddają złożoności sytuacji. Rzeczywiste znaczenie orzeczenia wymaga szerszej analizy – zarówno w kontekście jego treści, jak i wcześniejszej linii orzeczniczej Trybunału. Nie można też pominąć interpretacji dyrektywy 2008/48, która stanowi punkt odniesienia dla oceny skutków wyroku. Narracja zaprezentowana w publikacji upraszcza problem, który w istocie jest wielowymiarowy i wymaga precyzyjnieszego ujęcia.
Wyrok TSUE nie rozstrzyga wszystkiego
Trybunał nie wypowiedział się na temat tego, czy bank może naliczać odsetki od kredytowanych kosztów kredytu. Ale też nikt mu nie zadał pytania w tej kwestii. Skoro brak było wniosku prejudycjalnego w tym zakresie, nie ma się co dziwić, że nie padła żadna odpowiedź. To jednak nie oznacza, że spory dotyczące kredytowania pozaodsetkowych kosztów kredytu są z góry przegrane. Nie można ich z góry wykluczyć.
W cytowanej analizie z 19 lutego 2025 r. autorzy skupili się na jednym aspekcie wyroku – że samo późniejsze uznanie warunku umownego za nieuczciwy nie oznacza naruszenia obowiązku informacyjnego przy obliczaniu RRSO w dniu zawarcia umowy. Trybunał uznał, że skoro RRSO zostało prawidłowo wskazane w momencie podpisania umowy, to jego późniejsza modyfikacja nie wpływa na rzetelność przekazanych informacji.
To ujęcie pomija jednak inny wymiar sprawy. RRSO może być zawyżona lub zaniżona już w dniu podpisania umowy – jeśli bank użyje błędnych danych, przyjmie wadliwe założenia albo pominie niektóre koszty. Wtedy nieuczciwość zapisu nie będzie miała znaczenia. W grę wchodzi po prostu nienależyte wykonanie obowiązku informacyjnego, a to może uruchomić sankcję kredytu darmowego – niezależnie od oceny abuzywności.
W wyroku z 23 stycznia 2025 r. (C-677/23) TSUE wyraźnie zaznaczył, że założenia przyjęte do obliczenia RRSO muszą być jasno opisane w umowie – konsument nie powinien ich szukać między wierszami. Podobna teza padła wcześniej, w sprawie C-714/22. Tam wskazano, że błędna RRSO, która nie oddaje rzeczywistych kosztów, pozbawia konsumenta możliwości oceny zakresu zobowiązania – tak samo, jak całkowity brak tej informacji.
Dlatego nie sposób zgodzić się z tezą, że wszystkie spory o SKD skończą się przegraną konsumenta. Nie każde naruszenie wynika z abuzywności. Część spraw dotyczy błędów informacyjnych w chwili zawierania umowy. A te są wprost objęte dyrektywą 2008/48 oraz 93/13 i powinny być oceniane przez sąd z urzędu.
TSUE o ograniczonym dostępie do informacji
W wyroku C-472/23 TSUE poruszył kwestię zmian w tabelach opłat i prowizji. Zwrócił uwagę, że jeśli umowa przewiduje zmienne koszty, ale konsument nie jest w stanie samodzielnie ocenić, kiedy i dlaczego mają one wzrosnąć – mamy do czynienia z naruszeniem obowiązku informacyjnego. Wskazano, że taki brak przejrzystości uniemożliwia ocenę całkowitego kosztu zobowiązania.
Wbrew temu, co sugeruje analiza z 19 lutego 2025 r., Trybunał nie ograniczył się jedynie do ogólnych sformułowań. Wprost stwierdził, że jeśli umowa odwołuje się do trudnych do zweryfikowania wskaźników – np. tych ustalanych przez sam bank lub opisanych ogólnikowo jako „zmiany otoczenia prawnego” – konsument nie może sam ocenić, jak zmiana tych warunków wpłynie na jego koszty (motywy 45 i 47).
Trybunał podkreślił też, że zrozumiałość zapisów należy oceniać oczami przeciętnego konsumenta – czyli osoby rozsądnej, ale nieposiadającej specjalistycznej wiedzy. Jeśli umowa posługuje się pojęciami, których nie da się jednoznacznie zinterpretować, albo nie wskazuje, jak wyliczane są opłaty, to uniemożliwia to świadome podjęcie decyzji.
W praktyce, jak pokazują liczne umowy kredytowe, banki często opierają się na nieczytelnych kryteriach, do których klient nie ma dostępu. Zmiany mogą zależeć od parametrów, które nie są jawne albo nie zostały opisane precyzyjnie. W efekcie konsument nie wie, ile finalnie zapłaci. Taka konstrukcja – według TSUE – narusza unijną dyrektywę i może otworzyć drogę do zakwestionowania danego zapisu.
Tezy wyroku nie ograniczają się zatem do wąskiej oceny legalności zmian tabel opłat. Wskazują raczej na konieczność pełnej transparentności i prostoty w każdym zapisie dotyczącym kosztów kredytu.
Odpowiedzialność banku za brak informacji
TSUE kolejny raz potwierdził, że jeśli bank naruszy obowiązek informacyjny, może zostać pozbawiony prawa do pobierania odsetek i prowizji. To nie nowość – podobne stanowisko przedstawiono już w wyrokach C-76/10, C-42/15, C-755/22 czy C-714/22. TSUE uznaje taką sankcję nie tylko za skuteczną, ale i wystarczająco odstraszającą.
W sprawie C-472/23 Trybunał wyraźnie zaznaczył, że państwa członkowskie mogą wprowadzać jednolite sankcje. Pozbawienie kredytodawcy prawa do zysku ma być możliwe niezależnie od stopnia uchybienia, jeśli jego działanie uniemożliwia konsumentowi ocenę wysokości zobowiązania. To oznacza, że już sam brak precyzyjnych danych – np. dotyczących całkowitego kosztu kredytu – może uruchomić konsekwencje.
Nieprawidłowe informacje o opłatach, prowizjach czy mechanizmach ich zmiany wpływają bezpośrednio na ocenę kosztów. A to właśnie zakres zobowiązania jest tym, co konsument musi rozumieć już na etapie podpisywania umowy.
Choć autorzy jednej z analiz słusznie zauważyli, że ustawodawca krajowy ma prawo modyfikować zakres sankcji, warto przypomnieć, że polska ustawa o kredycie konsumenckim już w 2011 r. ograniczyła jej zastosowanie. Sankcja darmowego kredytu może być stosowana wyłącznie w przypadku ściśle określonych naruszeń, wymienionych w art. 45 ust. 1. Celem było zapobieżenie sytuacjom, w których drobne uchybienia byłyby wykorzystywane przeciw bankom w sposób nadmierny.
Taki model – selektywny i oparty o konkretne przepisy – został jednak zaprojektowany z myślą o zachowaniu równowagi. Ma być skuteczny, ale nie nadmierny. TSUE uznaje, że taka konstrukcja spełnia wymogi unijnej dyrektywy, pod warunkiem że nie podważa jej podstawowego celu: ochrony konsumenta przed ukrytymi kosztami i nieprzejrzystością warunków finansowych.
Podsumowanie
TSUE konsekwentnie potwierdza, że pozbawienie banku prawa do odsetek i prowizji za brak wymaganych informacji to sankcja zgodna z unijnym prawem. Nie ma znaczenia stopień uchybienia – istotne jest to, czy konsument mógł realnie ocenić swoje zobowiązanie. Polskie przepisy ograniczają stosowanie tej sankcji tylko do ściśle wskazanych naruszeń, aby uniknąć jej nadużywania. Taki model – selektywny, ale skuteczny – Trybunał uznaje za dopuszczalny, o ile nie osłabia ochrony konsumenta.